Hitchhike May! *6*
6. Trampen.
Czasem autostop to nic innego jak akt czystej desperacji. Wyobraź sobie, że łapiesz 5 godzin w miejscu X, i mimo że pogoda dopisuje, i że stoisz na wypasionym poboczu, i że nawet co sekundę mija cię horda pojazdów, nikt się nie zatrzymuje. Albo ktoś wysadzi Cię w tak beznadziejnym miejscu, że nawet nawet mini Smart nie zdoła się zatrzymać. Co wtedy robisz? Albo kiedy ktoś Cię wysadzi na samym środku niemieckiej autostrady, gdzie nie ma zjazdu, pobocza, dosłownie niczego, co mogłoby posłużyć za dogodne miejsce do łapania stopa. Dookoła pustkowie, plątanina odnóg autostrady i lasy Schwarzwaldu.
Jechałam na koncert do Berlina, szło całkiem gładko, do momentu, gdy podwiózł mnie polski tirowiec, który jechał na Bremę, ale zaoferował się wysadzić mnie na dogodnym zjeździe na Berlin. Pośród swojej gadaniny i cwaniaczenia (typ kierowcy gaduły)zjazd oczywiście przegapił, a ja zreflektowałam się za późno. Na wszczęty przeze mnie alarm kierowca rozłożył bezradnie ręce i oznajmił, że nie może zawrócić, i że wysadzi mnie TUTAJ.
- Ale gdzie? Spytałam.
- No TUTAJ.
(Jakie TUTAJ? Tu nie ma nic – pomyślałam)
Tak też zrobił i zostałam wysadzona pośrodku autostrady. Zeszłam jakimś lewym zjazdem na Berlin, gdzie nie było żadnego pobocza, i co najlepsze zaczęło się ściemniać. Stanęłam pod mostem, gdzie było minimalne poszerzenie drogi i szczerząc zęby łapałam stopa. 5, 10, 15 minut i zero reakcji ze strony kierowców, a co więcej, ci jak tylko zobaczyli mnie na horyzoncie, zdawali się wręcz przyspieszać, zamiast zwalniać. Just perfect.
W takich chwilach włącza się moja wewnętrzna desperacja, i tym razem objawiła się jako jakże olśniewająca idea – a może by tak łapać stopa z tablicą 'HELP!'? Tak też zrobiłam, metoda o dziwo zadziałała, i już po chwili zmierzałam do centrum Berlina z kurierem, tysiąckrotnie dziękując i wyjaśniając okoliczności łapania stopa w tak fatalnym miejscu. Niemiec tylko kiwał głową ze zrozumieniem (niedowierzaniem?) powtarzając JA JA JA.
Nie wiem, czy ta historia pasuje do maksymy „na stopa wszystkie chwyty dozwolone”, ale w szczególnej sytuacji warto sięgnąć po niekonwencjonalne metody łapania. Jak ktoś zna/spróbował takowe, niech dorzuci je w komentarzu.
Czasem autostop to nic innego jak akt czystej desperacji. Wyobraź sobie, że łapiesz 5 godzin w miejscu X, i mimo że pogoda dopisuje, i że stoisz na wypasionym poboczu, i że nawet co sekundę mija cię horda pojazdów, nikt się nie zatrzymuje. Albo ktoś wysadzi Cię w tak beznadziejnym miejscu, że nawet nawet mini Smart nie zdoła się zatrzymać. Co wtedy robisz? Albo kiedy ktoś Cię wysadzi na samym środku niemieckiej autostrady, gdzie nie ma zjazdu, pobocza, dosłownie niczego, co mogłoby posłużyć za dogodne miejsce do łapania stopa. Dookoła pustkowie, plątanina odnóg autostrady i lasy Schwarzwaldu.
Jechałam na koncert do Berlina, szło całkiem gładko, do momentu, gdy podwiózł mnie polski tirowiec, który jechał na Bremę, ale zaoferował się wysadzić mnie na dogodnym zjeździe na Berlin. Pośród swojej gadaniny i cwaniaczenia (typ kierowcy gaduły)zjazd oczywiście przegapił, a ja zreflektowałam się za późno. Na wszczęty przeze mnie alarm kierowca rozłożył bezradnie ręce i oznajmił, że nie może zawrócić, i że wysadzi mnie TUTAJ.
- Ale gdzie? Spytałam.
- No TUTAJ.
(Jakie TUTAJ? Tu nie ma nic – pomyślałam)
Tak też zrobił i zostałam wysadzona pośrodku autostrady. Zeszłam jakimś lewym zjazdem na Berlin, gdzie nie było żadnego pobocza, i co najlepsze zaczęło się ściemniać. Stanęłam pod mostem, gdzie było minimalne poszerzenie drogi i szczerząc zęby łapałam stopa. 5, 10, 15 minut i zero reakcji ze strony kierowców, a co więcej, ci jak tylko zobaczyli mnie na horyzoncie, zdawali się wręcz przyspieszać, zamiast zwalniać. Just perfect.
W takich chwilach włącza się moja wewnętrzna desperacja, i tym razem objawiła się jako jakże olśniewająca idea – a może by tak łapać stopa z tablicą 'HELP!'? Tak też zrobiłam, metoda o dziwo zadziałała, i już po chwili zmierzałam do centrum Berlina z kurierem, tysiąckrotnie dziękując i wyjaśniając okoliczności łapania stopa w tak fatalnym miejscu. Niemiec tylko kiwał głową ze zrozumieniem (niedowierzaniem?) powtarzając JA JA JA.
Nie wiem, czy ta historia pasuje do maksymy „na stopa wszystkie chwyty dozwolone”, ale w szczególnej sytuacji warto sięgnąć po niekonwencjonalne metody łapania. Jak ktoś zna/spróbował takowe, niech dorzuci je w komentarzu.
Comments
Post a Comment