Hitchhike May! *5*
5. Liftaaminen
Historia z rodzaju "kierowcy zapadający w pamięć". Jak wiadomo kierowcy są różni: rozgadani, milczący, pomocni(np. w moim ulubionym wydaniu 'Topos Polskiego Tirowca'), obojętni lub charakterystyczni. I właśnie ci ostatni zostają w pamięci. Cecha charakterystyczna nie musi być związana z wyglądem czy charakterem, czasem jest to sposób zarabiania na życie czy nietypowe hobby. Kiedyś nawet prześcigałam się w wymyślaniu kto dziwny mógłby mnie podwieźć na stopa. Pamiętam, że wymieniłam m.in. kogoś ze szklanego ekranu i księdza. Ostatnie się nawet spełniło (mimo wszelkich obaw).
Łapiemy z Magdą na wrocławskich bliźniakach w kierunku Katowic. W zasadzie dopiero zaczęłyśmy łapać, nie minęło 10 sekund a auto zjeżdżające wyjazdem z Wrocławia zatrzymało się. Mimo kilku aut jadących tuż za nim(a trzeba dodać, że wyjazd jest z górki, czyli statystyczne zjeżdżające auto nie od razu zahamuje, jeśli kierowca jadący przed nim z impetem zjedzie nagle na pobocze).
Zadowolone jedziemy, siedzę z przodu i rozmowa nawet się klei, ot taki sobie dobroduszny kierowca. I wtedy pada pytanie:
- A z jakiej Pani jest parafii?
(FCUK, trafiłyśmy na konserwę)- pomyślałam.
- Teoretycznie z Bonifacego, ale przyznam szczerze, że nie jestem religijna.
- A czemu to?
(pięknie, i bądź tu szczera!)
Skleiłam naprędce jedną z odpowiedzi określanych mianem 'poprawnej politycznie'. Czekam, co powie.
- Pytam, ponieważ jestem księdzem i interesuje mnie, co młodzi ludzie myślą o religii.
(What the F***??? Zastrzelił mnie tym stwierdzeniem. Magdę też chyba.)
- A czemu Pan nie nosi koloratki?
- W zasadzie nie jest to przymusowe.
Po czym dowiedziałyśmy się, że nasz kierowca, ojciec Słonina z parafii w Cygańskim Lesie*(tak przy okazji, to ojciec Słonina był trochę przy tuszy, więc nazwisko skomponowało się idealnie z tuszą, a raczej tusza idealnie skomponowała się z nazwiskiem), zabiera autostopowiczy/ki z poczucia chrześcijańskiego obowiązku niesienia pomocy. Kiedyś np. jechał w nocy z dość pokaźną sumą pieniędzy i zobaczył na szosie autostopowiczkę. Ze względu na porę i przewożony ładunek, chwilę się zastanawiał, lecz w końcu się zatrzymał. Dziewczyna zachowywała się dość dziwnie, ale jak się okazało miała jakieś straszne problemy życiowe. Finał był pozytywny, pieniądze, dziewczyna i ksiądz dojechali szczęśliwie na miejsce, a ojciec Słonina ponownie utwierdził się w przekonaniu, że chrześcijańska wizja pomagania autostopowiczom/czkom popłaca.
Ojciec Słonina okazał się całkiem sympatycznym księdzem o poszerzonych horyzontach, co wyraził m.in w stwierdzeniu "Uważam, że bezżeństwo księży powinno być zniesione".
Na koniec dostałyśmy oficjalne zaproszenie do parafii w Cygańskim Lesie.
Był to jeden z ciekawszych stopów, jakie mi się przytrafiły. A przy okazji - jeśli ktoś zna ojca Słoninę z parafii w Cygańskim Lesie, proszę go pozdrowić i przekazać, by jak najdłużej kontynuował praktykę zabierania autostopowiczy/ek.
*) Cygański Las to część Bielska-Białej.
Historia z rodzaju "kierowcy zapadający w pamięć". Jak wiadomo kierowcy są różni: rozgadani, milczący, pomocni(np. w moim ulubionym wydaniu 'Topos Polskiego Tirowca'), obojętni lub charakterystyczni. I właśnie ci ostatni zostają w pamięci. Cecha charakterystyczna nie musi być związana z wyglądem czy charakterem, czasem jest to sposób zarabiania na życie czy nietypowe hobby. Kiedyś nawet prześcigałam się w wymyślaniu kto dziwny mógłby mnie podwieźć na stopa. Pamiętam, że wymieniłam m.in. kogoś ze szklanego ekranu i księdza. Ostatnie się nawet spełniło (mimo wszelkich obaw).
Łapiemy z Magdą na wrocławskich bliźniakach w kierunku Katowic. W zasadzie dopiero zaczęłyśmy łapać, nie minęło 10 sekund a auto zjeżdżające wyjazdem z Wrocławia zatrzymało się. Mimo kilku aut jadących tuż za nim(a trzeba dodać, że wyjazd jest z górki, czyli statystyczne zjeżdżające auto nie od razu zahamuje, jeśli kierowca jadący przed nim z impetem zjedzie nagle na pobocze).
Zadowolone jedziemy, siedzę z przodu i rozmowa nawet się klei, ot taki sobie dobroduszny kierowca. I wtedy pada pytanie:
- A z jakiej Pani jest parafii?
(FCUK, trafiłyśmy na konserwę)- pomyślałam.
- Teoretycznie z Bonifacego, ale przyznam szczerze, że nie jestem religijna.
- A czemu to?
(pięknie, i bądź tu szczera!)
Skleiłam naprędce jedną z odpowiedzi określanych mianem 'poprawnej politycznie'. Czekam, co powie.
- Pytam, ponieważ jestem księdzem i interesuje mnie, co młodzi ludzie myślą o religii.
(What the F***??? Zastrzelił mnie tym stwierdzeniem. Magdę też chyba.)
- A czemu Pan nie nosi koloratki?
- W zasadzie nie jest to przymusowe.
Po czym dowiedziałyśmy się, że nasz kierowca, ojciec Słonina z parafii w Cygańskim Lesie*(tak przy okazji, to ojciec Słonina był trochę przy tuszy, więc nazwisko skomponowało się idealnie z tuszą, a raczej tusza idealnie skomponowała się z nazwiskiem), zabiera autostopowiczy/ki z poczucia chrześcijańskiego obowiązku niesienia pomocy. Kiedyś np. jechał w nocy z dość pokaźną sumą pieniędzy i zobaczył na szosie autostopowiczkę. Ze względu na porę i przewożony ładunek, chwilę się zastanawiał, lecz w końcu się zatrzymał. Dziewczyna zachowywała się dość dziwnie, ale jak się okazało miała jakieś straszne problemy życiowe. Finał był pozytywny, pieniądze, dziewczyna i ksiądz dojechali szczęśliwie na miejsce, a ojciec Słonina ponownie utwierdził się w przekonaniu, że chrześcijańska wizja pomagania autostopowiczom/czkom popłaca.
Ojciec Słonina okazał się całkiem sympatycznym księdzem o poszerzonych horyzontach, co wyraził m.in w stwierdzeniu "Uważam, że bezżeństwo księży powinno być zniesione".
Na koniec dostałyśmy oficjalne zaproszenie do parafii w Cygańskim Lesie.
Był to jeden z ciekawszych stopów, jakie mi się przytrafiły. A przy okazji - jeśli ktoś zna ojca Słoninę z parafii w Cygańskim Lesie, proszę go pozdrowić i przekazać, by jak najdłużej kontynuował praktykę zabierania autostopowiczy/ek.
*) Cygański Las to część Bielska-Białej.
Comments
Post a Comment