B2B, czyli Back To Barcelona

Nie jaram się Barceloną w znaczeniu stricte. Nie fascynuje mnie Barrio Gotico, architektura natchniona Gaudim czy widok ze wzgórza Montejuic. A jednak wracam tu, znalazłam schronienie tak jak w tekstach Grammatika, swój back up data system czy po prostu ostoję.

Po przeszło dwudziestoparogodzinnych wojażach francuską koleją na sfałszowanm bilecie interrail global pass, dotarłam do Barcelony. Po drodze zaliczyłam krótki nocleg w parku w Lille, pierwszą jazdę ultra szybkim francuskim ekspresem i w końcu potwornie zmęczona dojechałam do stacji Barcelona El Clot Arago. A potem już prosto na squat La Revultosa, gdzie nie spiesząc się szukam spokoju ducha.

Londyn jest jak czarna dziura. Wchłania, zabiera energię i mogę w nim funkcjonować tylko pod warunkiem, że średnio co dwa miesiące wyjeżdżam. Coś się dzieje, tracę równowagę pod nogami, pakuję się i jadę.

Nie wiem jak długo tu zostanę, nie wiem gdzie pojadę dalej, bez pośpiechu chcę płynąć przed siebie.

Comments

Popular posts from this blog

Personal Landmarks: A Map of Trauma in London

ADO starfish

Three weeks into my Panchakarma retreat