Dzień 2: Kimchi: The keyword
Kimchi wydaje się być jednym z symboli narodowych Korei. Dużo się o nim mówi, pisze i pierwsze pytanie, które słyszy obcokrajowiec w Korei to właśnie: Czy jadłeś kimchi? Anyway, po kilku turbulencjach czasowych udało się nam dotrzeć na miejsce szkolenia, które może nie wniosło zbyt wiele, ale przynajmniej dało obraz tego, czym będziemy się zajmować, znalazłam odpowiedzi na pytania dotyczące projektu a przy tym poznałam pozostałych uczestników projektu IWO, w tym przezabawnego Koreańczyka ze Stanów i dwie koleżanki, z którymi będę bezpośrednio współpracować przy projekcie. Na zakończenie odbyło się welcome party, gdzie spomiędzy kurczaków KFC (Korean Fried Chicken) wyłoniła mi się doskonała patera z owocami, a na niej pomidor w miejscu honorowym (w Korei uważany jest za owoc, ponoć podobnie jest w Szkocji). Dopełnieniem harmonii w żołądku (wedle zasady połowa dla zdrowia, a druga połowa to czystej krwi junkfood) zajęły się frytki w przedziwnych kształtach i rozmiarach. Nice.
Odnośnie koreańskiej kuchni, to owszem, jest pikantna, trochę mało słona, i przyznam, że wyłania mi się coraz lepszy obraz wegańskiej kuchni koreańskiej.
Dzisiejszy lunch ponownie składał się z bibimbap, przystawek w postaci rzodkwi japońskiej i ulubionego kimchi. Kolejno obiad z daniem głównym w postaci zupy z glonami i pysznych placków z kukurydzą, porem, coś na kształt naszych placków ziemniaczanych. Do tego sałatka z glonów, fasolki i jak zwykle kimchi. Korea od kuchni zdobywa u mnie coraz więcej punktów, dużo w niej surowych warzyw, chwytających za gardło kombinacji smakowych i papryczki chili.
Jutro kierunek Busan, dołączam kilka fotek ze szkolenia.
Korean Workshop

Vegan Straight Edge po koreańsku

Nauczyłam się nawet pisać moje przezwisko...

Impreza dogorywa, tak samo jak sałatka na pierwszym planie
Odnośnie koreańskiej kuchni, to owszem, jest pikantna, trochę mało słona, i przyznam, że wyłania mi się coraz lepszy obraz wegańskiej kuchni koreańskiej.
Dzisiejszy lunch ponownie składał się z bibimbap, przystawek w postaci rzodkwi japońskiej i ulubionego kimchi. Kolejno obiad z daniem głównym w postaci zupy z glonami i pysznych placków z kukurydzą, porem, coś na kształt naszych placków ziemniaczanych. Do tego sałatka z glonów, fasolki i jak zwykle kimchi. Korea od kuchni zdobywa u mnie coraz więcej punktów, dużo w niej surowych warzyw, chwytających za gardło kombinacji smakowych i papryczki chili.
Jutro kierunek Busan, dołączam kilka fotek ze szkolenia.
Korean Workshop
Vegan Straight Edge po koreańsku

Nauczyłam się nawet pisać moje przezwisko...

Impreza dogorywa, tak samo jak sałatka na pierwszym planie

Comments
Post a Comment