Posts

Showing posts from 2011

Nic a nic

Image
Zdałam sobie sprawę, że w grudniu nie pisałam nic. Nic a nic. Nie pisałam, bo i nie miałam o czym. Od razu po powrocie wpadłam w wir pracy. 9 godzin nieustannej jazdy z różnego rodzaju prezentami świątecznymi, przy okazji ustaliłam swój kurierski rekord (30 kursów w ciągu dnia!) i jeszcze bardziej zajarałam się kurierką. Haruki Murakami napisał kiedyś książkę pt. "O czym mówię, kiedy mówię o bieganiu" udzielając tym samym częściowej odpowiedzi na często zadawane mu pytanie "O czym Pan myśli biegając?". Zaczęłam sobie zadawać podobne pytanie i doszłam do wniosku, że pojawiają się idee. Jak na przykład ta, że potrzebuję wyrwać się do ciepłego kraju. Idea dorasta i przekształca się w stan namacalny w postaci zabookowanych biletów lotniczych do Maroka na luty. Kolejna idea to przemalowanie pokoju, i dziś korzystając z wakacji, dodałam kolejne wzorki do swojego i tak już wzorzystego pokoju (patrz wyżej). Pojawiła się też idea zmiany pracy, tudzież statusu zatrudnienia na...

GG 10817922 "polski mental mnie przerasta"

Image
Post będzie po polsku, bo akurat jestem w kraju z 'polskości' słynącym. Długo wyczekiwana, ba w zasadzie jeden z 'hajlajtów'' i powodów wyjazdu do PL, wizyta u dentysty dostarczyła mi 'Day of Wacko (czyli Dzień świra, od razu przepraszam za wszystkie 'ponglizmy') feeling'. A zatem, wizyta na 14, pojawiam się troszkę przed, wchodząc kłaniam się doktorowi, ten zaś mija mnie bez słowa (buc jakiś?). Równo o 14.01 wszyscy pracownicy gabinetu, łącznie z recepcjonistkami, znikają w pokoju przy poczekalni, aby celebrować czyjeś urodziny. Słychać konsumpcję ciasta, zaparzanie kawy, do tego 'ochy' i 'achy'. Czekam i myślę, że przynajmniej recepcjonistka mogła powiedzieć przykładowo 'proszę chwilę poczekać, doktor ma przerwę'. Cokolwiek, ale nie powiedziała. Więc czekam dalej, analizuję pomalowaną na pomarańczowo tapetę (pewnie celowo na rozśmieszenie pacjentów wybrali taki mało 'szpitalny' kolor) i jakąś dziwną makietę zrobioną ...

use and abuse

Image
Dostałam gwizdek. Z dedykacją jak na załączonym obrazku. Nic tylko jeździć i gwizdać. Wczoraj o mały włos nie przejechałabym gościa. I nawet nie było by w tym mojej winy. Dlaczego? Bo jechałam na zielonym a ten jeleń nawet się nie obejrzał przechodząc przez ulicę. Syndrom żyrafy na wybiegu (lub jelenia na.. też na wybiegu). Dziś był dzień z serii 'lubię tę pracę': niemal w ciągłym ruchu, zmęczenie nóg, wyprzedzanie na drodze i pchanie silne na pedały. Sweeet... P.S.I. Mały update: Wraz ze mną na skłocie jest 8 kurierów. Sweeet.. P.S.II. Gunther, dzięki za gifta!

Whooo, cars man, whyyyyyyy?

Image
7-my tydzień na kurierce. Zaczyna się robić smutno. Szaro, MISTycznie (od 'mist' jak mgła, bynajmniej nie chodzi o metaforyczno-mistyczny aspekt kurierki, bo taki po prostu nie istnieje, przynajmniej dla mnie) i wietrznie. Wiatr równa się zimno, a ja póki co nadal nie dorobiłam się 'wiatrostopu' (tzw. windstoppera ma się rozumieć), więc jak czekam na kolejne zlecenie z książką na ławce, to najzwyczajniej w świecie marznę. A aby nie marznąć, wynajduję różne miejsca na tymczasowe przechowanie, przy okazji natrafiam na fajne kafejki, jak np St Ali na Clerkenwell Road czy niezliczone zielone skwerki, niektóre z nich, niestety, zamknięte dla publiki jako tzw. private gardens (zwłaszcza w zachodnie części Londynu, grr...). Na głównych artyleriach turystycznych ludzie łażą niczym żyrafy na wybiegu w zoo (albo święte krowy na ulicach New Delhi), czyli zero koncentracji na tym, co się dzieje wokół, żucie liści (metaforyczne) i powolne snucie się po sawannie (w tym wypadku ulicy ...

z szuflady 2/from the bottom of bullocks 2

Image
czyli iberyjsko, francusko, wakacyjnie i streetartowo. that is (s)iberian, french, streetart 'n' summer part 2.

skłoticzka, czyli maj komjunity

Image
Skłoticzka to bynajmniej nie jest pieszczotliwe zdrobnienie słoterskiego psa, ale naszego skłotu. Jest nasz sporo, jesteśmy zgrani, mamy wege kuchnię, wspólne obiadki, stół pingpongowy i piłkarzyki. Mieszka z nami kilka psów, kotów i dookoła zawsze plątają się znajomi domu, ekipa z RatStara (pobliskie social centre) czy po prostu dzieciarnia znajomych. Innymi słowy Wayne miał rację mówią "you must kiss many frogs before you find a prince". A zatem skłoticzka crew i przyjaciele. Sorbeta - skarpeta Pirat Remek jedzący z pokrywki od słoika Mefisto aka Mefik Wąchal aka Martin Stephen aka maj best nejtiv spiker frend Wąchol goli wąsa Wegański tort z bezami (urodziny Igora) Marcelina mówi: jest G(reat) Iga (chyba nie do końca przekonana do nakrycia na głowie) Pajka zza Kuby aka Goliata

świeżonka

Image
czyli nowe (stare też) wynalazki na skórze: buka pogrubiona wstążka o mój faworyt - 'oko boga'

faki, fiu fiu*y i k___wy

Image
I jeszcze retardy. To mój podstawowy zasób słownictwa w trakcie pracy. No i brytyjskie thank you , excuse me where is post room/loading bay? i czasem cheers mate , żeby nie było, że totalnie zchamiłam się w pracy. Cztery tygodnie za kierownicą, 4 złapane gumy (wszystkie z ostatnich 7 dni), 3 mini wypadki, również z ostatniego tygodnia. Najpierw zaklinowałam się pedałem o krawężnik wskutek czego upadłam na (stojący) autobus. Rezultat: lekko scentrowane tylne koło, ale jadę dalej. Wczoraj wpadłam na maskę wykręcającego powoli auta, p-o-w-o-l-i czyli kierowca szybko zahamował, ja też, ale i tak polizałam maskę. Rezultat: jadę dalej. A dziś cofający kierowca nie zauważył mnie i tylko lekko szturchnął przednie koło. Jest lajtowo (hejtowo też przyznaję). Zaopatrzyłam się w zajefajne łyżki do zmiany dętki (PEDROSy, polecam!), zatem za każdym razem, kiedy zmieniam dętkę ustalam swój nowy rekord. Mięśnie też przyzwyczaiły się do stałego wysiłku i chyba pora, by trochę przyspeedować z kursami, ...

- it made me feel unhappiness. does it make sense?

Image
Usłyszałam na St Katherine's Way, tuż przy Tower Bridge, E1. A potem na skrzyżowaniu Theobalds Rd i Grays Inn Rd (czyli dużym skrzyżowaniu, WC1) zobaczyłam gościa, który jak gdyby nigdy nic prowadził po ulicy białego kucyka. Tak po prostu, szedł przez siebie a obok mijały go rzesze aut i rowerzystów. Ostatni rok mieszkania w Pradze był obsesyjnie związany z nazwami ulic. Minął rok, odkąd mieszkam w Londynie i znów zaczęłam obcować z ulicami, tym razem jednak zwracam uwagę na to gdzie są i jakim dojechać skrótem, aby szybciej dowieźć paczkę, aby ominąć korek etc. (ale i tak jako kurierka jestem na razie sofciarą, choć moje 'traffic skills' chyba lekko wskoczyły do góry). Ups and downs jednym słowem. Dalsza seria zdjęć z szarej strefy dysku C. paris ldn skipping: ldn/paris/bcn

schowane do szuflady/pigeon hole photographing

Image
Zdałam sobie sprawę, że robię dużo zdjęć do przysłowiowej szuflady. Fotografuję, wywołuję, skanuję, po czym upycham po najciemniejszych zakamarkach dysku C. Nadszedł czas na odsłonę, dziś w wersji IMPRESJE: W ŚRODKU , cokolwiek mają one oznaczać/ I realised how many photograps I take are my pigeon hole photos. I photograph, develop, scan and then cram it in the darkest dead-end on my disc C. It' s time for disclosure, first one goes as IMPRESSIONS: INDOORS, whatever they mean/

zero one_zero one_

Image
W końcu zdecydowałam się na coś, co świtało mi w głowie od dobrych kilku miesięcy. Zajmuje mi to dokładnie 9 godzin dziennie, 5 dni w tygodniu, co razem daje 45 godzin w ciągu 7 dni. Przejeżdżone na rowerze, przeczytane w parku, kiedy czekam na zlecenie czy przeczekane w windzie, którą wjeżdżam do biur, post roomów czy np. na 15 piętro Broadgate Tower w samym centrum londyńskiego City. Pushbiker. Messenger. Bike courier. Krótko mówiąc wylądowałam na kurierce. Śmieję się, że nie miałam innego wyjścia, że mieszkanie z pięcioma kurierami zobowiązuje. I w zasadzie wybrałam nienajlepszy moment na rozpoczęcie, ale w sumie zawsze mogłam zacząć przygodę z kurierką w styczniu a tym samym rzucić się na głęboką wodę czy raczej głęboki lód zalegający na ulicach. Oswajam się ze stopniowo obniżającą się temperaturą, codziennie sprawdzam prognozę pogody na dzień kolejny i pomału kupuję goretexy, baselejery i inne windstoppery. I powoli zaczynam inwestować w mój single speed (powyżej). Zobaczy...

viva la chaos_out of order

Image
Odkąd wróciłam z wakacji zapanował chaos jeszcze większy niż przedtem. Chaos totalny. Nie robię tego, co zaplanowałam, nie jadę tam, gdzie chciałam i czuję ogólny syndrom 'out of order'. Mieszkam ze świetnymi ludźmi, ale przez ten natłok osobowości i wydarzeń, a zwłaszcza permanentną niemal okupację mojego pokoju, nie mogę skupić się na zinie, na książce czy nawet odpisać na mejle zalegające w mojej skrzynce. A jednocześnie jest pięknie. W Londynie właśnie trwa 'Indian summer' czyli orzeźwiający powrót do gorącego lata. Ja coraz bardziej doceniam życie wolne od pracy, i to akurat wtedy kiedy mój wieczny status bezrobotnej zmierza ku końcowi. Cieszę się każdym dniem. Każdym zeskipowanym ciuchem, jedzeniem czy jak ostatnio, futonem. I gdybym tylko jeszcze bardziej ogarniała moją wieczną listę 'things to do'... póki co jednak rządzi chaos. Do odwołania.

Czapka. Zwłoki. Rysia czyli kot, z którym dzielę pokój

Image
Czapka, bo jak leży owinięta puszystym ogonem, wygląda jak rosyjska czapka z Sybiru. Zwłoki, bo ma dni kiedy się niemal nie rusza i po prostu zalega niczym niewskrzeszone zombie. Rysia, bo ze względu na rudawo-czarno-białe umaszczenie tak nazwała ją jedna ze współlokatorek. A dziś zaczęłam ją przezywać Kocica, bo jest wredną kocią damą i drapie pozostałe koty na skłocie. Poznaj Czapkę lub Zwłoki lub Rysię czy jak chcesz ją nazywać: "Ooo, ja taka zaspana a wy mi zdjęcia robicie..."

belt belt belt!

Image
first tyre belt i made. recipe: old bike tyre + belt buckle + scissors. go for it!

neva sej neva?

Image
I never considered myself as a sociable person, but recently I've been interracting with people a lot. I never were particularly passionate about baking, but last 3? months I've been vegan muffin girl in one veg bakery. I never had, or rather 'lived with', a cat, but thanks to no-name-she-cat from previous squat I've been constatnly covered with cat fur since I back. I would never say I could do certain things, but life has been simply sculpting me and so I catch myself saying 'life made me this way' more often tha usual. Hmm. And so photos below are from Algarve, very hot and sunny region of Portugal