GG 10817922 "polski mental mnie przerasta"

Post będzie po polsku, bo akurat jestem w kraju z 'polskości' słynącym.
Długo wyczekiwana, ba w zasadzie jeden z 'hajlajtów'' i powodów wyjazdu do PL, wizyta u dentysty dostarczyła mi 'Day of Wacko (czyli Dzień świra, od razu przepraszam za wszystkie 'ponglizmy') feeling'.
A zatem, wizyta na 14, pojawiam się troszkę przed, wchodząc kłaniam się doktorowi, ten zaś mija mnie bez słowa (buc jakiś?). Równo o 14.01 wszyscy pracownicy gabinetu, łącznie z recepcjonistkami, znikają w pokoju przy poczekalni, aby celebrować czyjeś urodziny. Słychać konsumpcję ciasta, zaparzanie kawy, do tego 'ochy' i 'achy'. Czekam i myślę, że przynajmniej recepcjonistka mogła powiedzieć przykładowo 'proszę chwilę poczekać, doktor ma przerwę'. Cokolwiek, ale nie powiedziała.
Więc czekam dalej, analizuję pomalowaną na pomarańczowo tapetę (pewnie celowo na rozśmieszenie pacjentów wybrali taki mało 'szpitalny' kolor) i jakąś dziwną makietę zrobioną z muszli, która wisi tuż za kontuarem (pamiątka z Władysławowa?) i zaczynam myśleć o ESCejpowaniu się.

14.20 dentysta w końcu wychodzi zza drzwi i rzuca 'zapraszam do gabinetu'.
Pokrótce wykładam cel wizyty, że infekcja jeszcze w Hiszpanii, że 'dente muerte', że prawdopodobnie kanałowe, i w sumie dolna jedynka również wymaga interwencji ad hoc.
Lekarz postukał po zębach, wyliczył, o zgrozo, '-naście' ubytków, do chorego kanału nawet nie zajrzał, (nie wspominając o nieszczęsnej jedynce), krótko mówiąc zbył, zlekceważył, olał moje sugestie, i stanęło na usunięciu kamienia nazębnego oraz założeniu jednej plomby na zębie z mikro próchnicą zamiast, logicznie, uratować/naprawić/załatać* (*niepotrzebne skreślić) coś w gorszym stanie. W trakcie przyszła recepcjonistka (stara kaczka znaczy) i zaczęła kwękać o jakiejś zepsutej części (???), którą należy zareklamować. A co mnie to do CH*** obchodzi? I czemu jakaś stara torba ględzi mi nad uchem, i w zasadzie czy nie mogła(a może wręcz powinna?) załatwiać takie sprawy bez uczestnictwa pacjentów? Czy to nie świadczy o pewnym braku profesjonalizmu?

14.36 lekarz odkłada sprzęt, pytam więc czy jutro możemy ruszyć dalsze dwa zęby? 'A to proszę przyjść trochę wcześniej, bo dziś w ciągu pół godzinki niewiele możemy zrobić' (pół godzinki? a przerwa na ciasto?!?). 16 minut roboty i 180 zł z mojej kieszeni.
Spieszył się na niedopitą kawę, zignorował podstawowy, ba, nieczekający zwłoki wręcz, cel wizyty, i w zasadzie to buc jak się patrzy z niego. Absurd i powtarzanie w głowie mantry 'w normalnym kraju to się nie zdarza'. A nawet jak się zdarza, to w charakterze 1% na 100 a nie 'most likely to happen' jak w przypadku Polski.
Egrh... Na tym skończyłam moją przygodę z gabinetem dentystycznym przy Siemieńskiego 4a/1a.

OH, BY THE WAY... from what you see above is my never-ending (or especially now very 'touchy' subject) complaining about Poland. One day and here you go, getting messy in familiar mud you know from your early days. So basically I am visiting Poland (my hometown, Wroclaw, to be specoific), crushing my friends' sofas (as a result of letting my room to somebody so in practice I don't have place to sleep at my 'home'), struggling with 'normal' appointment at the dentist and eating shitloads of Polish vegan nibbles.
Also, I am not 'heartless' anymore (see below) and finally got my own heart however on knee instead of my chest. Still requires some shadowing but Michele ( ossoservadio.blogspot.com) did really good job! Thanks Michele!


Comments

Post a Comment

Popular posts from this blog

Personal Landmarks: A Map of Trauma in London

ADO starfish

Three weeks into my Panchakarma retreat