zero one_zero one_

W końcu zdecydowałam się na coś, co świtało mi w głowie od dobrych kilku miesięcy. Zajmuje mi to dokładnie 9 godzin dziennie, 5 dni w tygodniu, co razem daje 45 godzin w ciągu 7 dni. Przejeżdżone na rowerze, przeczytane w parku, kiedy czekam na zlecenie czy przeczekane w windzie, którą wjeżdżam do biur, post roomów czy np. na 15 piętro Broadgate Tower w samym centrum londyńskiego City.

Pushbiker. Messenger. Bike courier. Krótko mówiąc wylądowałam na kurierce.

Śmieję się, że nie miałam innego wyjścia, że mieszkanie z pięcioma kurierami zobowiązuje. I w zasadzie wybrałam nienajlepszy moment na rozpoczęcie, ale w sumie zawsze mogłam zacząć przygodę z kurierką w styczniu a tym samym rzucić się na głęboką wodę czy raczej głęboki lód zalegający na ulicach. Oswajam się ze stopniowo obniżającą się temperaturą, codziennie sprawdzam prognozę pogody na dzień kolejny i pomału kupuję goretexy, baselejery i inne windstoppery. I powoli zaczynam inwestować w mój single speed (powyżej).

Zobaczymy jak długo utrzymam się na messangerskim siodle, na razie jest fajnie. Są pozdrowienia na ulicy, machanie znajomym kurierom i częstowanie cukierkami w post roomach. Ale czasem jest też przepychanka między londyńskimi double-deckerami (co w gruncie rzeczy też jest fajne), wyzywanka z taksówkarzami czy gwizdanie na zapatrzonych w niebo turystów.

A 201, w skrócie 01 to mój call number. Poniżej moje ID z fotosem z foto-budki na Waterloo. Bez odbioru.


Comments

Post a Comment

Popular posts from this blog

Personal Landmarks: A Map of Trauma in London

ADO starfish

Three weeks into my Panchakarma retreat