Po prostu sobota. Wyjątkowo leniwa sobota.

Jest tak leniwie i gorąco, że ledwie wyściubiłam nos na zewnątrz, a to tylko po to, by zakupić (wstyd) zupkę chińską na obiad (wegańską - żeby nie było). Cóż, pieniądze na wyczerpaniu, żołądek mało wybredny a jakoś muszę przeżyć ostatnie dni w Pradze. A tak poważnie, to dziś pakowałam swój praski przybytek. Czas wrócić na kilkanaście dni do Wrocławia. Na batalię o otrzymanie trzech dodatkowych liter, które potem mogę dodać sobie przed nazwiskiem, np. Miss Great Revenge lub coś takiego.

W zasadzie miałam napisać o czymś WIELKIM. Już kilka dni temu napisałam post o WIELKIM wydarzeniu, jakim jest dla mnie dzień odebrania kliszy z laboratorium. To miał być WIELKI dzień, jeszcze tego samego dnia (powtórzenie tego samego wyrazu w jednym zdaniu, moja stylistyka niemal słania się na nogach) planowałam wrzucić kilka zdjęć na bloga a potem porwał mnie czerwcowy wir wydarzeń i dopiero teraz nadrabiam. Nie, żeby zdjęcia były nadzwyczajne, ale wystarczy, że są moje, wydebatowane pięciominutowym (czasem starczyło pięć sekund, ale załóżmy, że nastawienie czasu i przesłony można zminimalizować) pastwieniem się nad obiektem zainteresowania. Z analogiem to jest dopiero zabawa, nie szybko przeskoczę na lustrzankę cyfrową, oj nie... Ave Nikon F50!

Czerwiec w Pradze jest niespodziewanie udany. Słowa z trzeciego czerwcowego posta nabierają dla mnie szczególnego znaczenia: Pěstovat vztahy. Przewartościowałam sobie chociażby to, że o niektóre znajomości nie warto dbać, nie każda znajomość przerodzi się w przyjaźń. Cieszę się również, że poznałam dwie osoby, dzięki którym odkrywam nowe znaczenie słowa szczerość. Honesty - that would be a nice tattoo motif, wouldn't it?

Nadal głowię się nad tym gdzie wyruszyć po wakacjach. Na zakończenie studiów otrzymuję niezwykły podarunek - wolność tak ogromną i nieograniczoną, że nie wiesz co z nią zrobić. Stoisz przed tysiącem możliwości, tysiącem destynacji i teraz musisz pokierować tak, by z tej niewiadomej wykluło się coś inspirującego. Ba! Zawsze się coś wykluje, ciarki mi przechodzą po plecach jak wyobrażam sobie, że za 3 m-ce znajdę się w miejscu, które dziś mogę określić jako X, a tam znajdę dalsze Ygreki i Zety, które mnie popchną dalej.



Zdjęcia/ Photos.

Here they are. I've already mentioned few friends that I'm gonna post new brand (yeah sure...) black-and-white pix from this spring. My Czech friend Aleška seemed to be very impatient about them, so I dedicate this set specially to her ^__^

Vienna: There is something magical about amusement park, it's not only awesome spot to take photos of people in funny and unexpected poses, but also it offers great view point over a city. Perhaps not ideal one (the composition could be better for instance), but always yours. Caught by your eyes and by your lens.



Hey ma'am! I've just caught yous smile!



Twisted carousel.



I saw here selling balloons. Pointed out my camera and she responded me with a smile. Couldn't do enything else than just push the shutter button. Even if this photo is a bit blurry and exposure sucks - I still esteem this photo.




Prague
: Velká Jarní cyklojízda (Great spring critical mass): my bike fellow.



Not only for bikes. Skating on a longboard must be awesome!




Back off! The streets are our today!



Jiřák. One of weirdest church I've ever seen.





Inner yard of my building



It's funny walk around the old town at 5 am when almost nobody is around.



Random chaotic scenery from Žižkov.



Glass blast from abandoned Barrandovské Terasy.





ZombieWalk 2010:







Comments

Post a Comment

Popular posts from this blog

Personal Landmarks: A Map of Trauma in London

ADO starfish

Three weeks into my Panchakarma retreat