Przemyślenia na luty

Dwa lata temu byłam w zupełnie innym miejscu. Dosłownie i w przenośni. Byłam w Tajlandii i w innym punkcie życiowym. Mimo pobytu na wolontariacie jako nauczycielka, mentalnie cały czas pozostawałam na kurierce rowerowej. Wiedziałam, że wrócę do Londynu, wrócę na rower, do znanych twarzy i stworzonego bezpiecznego świata (chociaż wcale bezpiecznie po powrocie nie było - wróciłam spłukana, z widmem ewikcji skłotu i naciągnęłam ścięgno).

Rok później ponownie wyjechałam, tym razem do Chin; znów pożegnałam się ze znanym środowiskiem, wiedząc, że podejmuję się kolejnego wyznania na dwa miesiące a po powrocie czeka mnie miękkie lądowanie. Brakowało mi londyńskich zakątków, kurierskiej kliki, mojego mikroświata po prostu. Dotarło do mnie, że cała ta otoczka składa się na część mojej tożsamości.

Myliłam się. Z roweru przesiadłam się za biurko, nadal w tym samym kurierskim sosie, jednak z upływem czasu ten  pierwiastek zaczął słabnąć, jakbym wypadła z gry po prostu. Nie brakuje mi stricte tego świata, ale umknęła mi cząstka wolności i jakaś lekkość bytu.

Teraz jestem w tym miejscu, fizycznie w Londynie, mentalnie niezdecydowana. Czas zapier**** a skupiam się na trywialiach okołorutynowych lub nawet nie skupiam się na niczym, chcąc aby czas płynął szybciej i nie ważnym się staje czym go wypełnić, byle by płynął.

Dwa lata temu otaczały mnie różne twarze, te bliższe i te dalsze, teraz to grono się znacznie przerzedziło, część twarzy się rozmyła, poszarzała, inne z kolei nabrały kolorytu. Z jakiegoś powodu stałam się zdystansowana i społecznie ograniczona lub raczej wybiórcza. Przed dwoma laty byłam w Tajlandii z kimś bliskim, w Chinach byłam sama, choć wybrakowany kontakt pozostał, w Londynie, na miejscu, ten kontakt już nawet nie ogranicza się do przywitania.

Przykre to, smuci i zastanawia, czemu krąg zatacza się w taki sposób, powtarzając się cyklicznie w różnych konstelacjach. Czasem łapie mnie powyższa nostalgia, która ostatecznie sprowadza się do wniosku, że to beznadziejne i tak naprawdę po co to wszystko? Czasem nawet nostalgia kiełkuje we mnie zamiary zmian, naprawy błędów, ale pewne błędy są zakopane w przeszłości i choć bym chciała, nie jestem w stanie na kogoś wpłynąć. Po prostu Errare humanum est, a może osłem jest ten, który nie wybacza, nie daje drugiej szansy i pozostaje w okopach złości i żalu. 

Comments

Popular posts from this blog

Personal Landmarks: A Map of Trauma in London

ADO starfish

Three weeks into my Panchakarma retreat