z rozmyślań po kolacji
Moja działalność blogowa (wraz z fotograficzną) zamiera. Czy wynika to z
obawy, że nie mam nic ciekawego do powiedzenia, czy do kogo to trafi, czy
faktycznie nie dzieje się u mnie nic wartego opisania, czy po prostu wszystko
skrzętnie chomikuję dla siebie.
Nevertheless, właśnie zdałam sobie sprawę, że już napisałam posta o podobnym wydźwięku.
Nevertheless, właśnie zdałam sobie sprawę, że już napisałam posta o podobnym wydźwięku.
Kurierka w Londynie robi się mniej przyjemna, z dnia na dzień coraz chłodniej,
BBC straszy coraz to surowszymi prognozami pogody typu „wintry shower” czyli
nie dość, że mokro (choć przelotnie, ale i tak), dosadnie, to jeszcze z zimowym
powiewem. Brr.
W ramach równowagi, w domu rozgrzewam się grzejnikiem, herbatą, oczywiście
kotem, i ostatnio tzw. onesie, czyli jednoczęściowymi śpiochami polarowymi, które
jako wyjątkowo dobrze zapowiadajacy się przetrwalnik zimowy i zapewne
survivalowy, polecam każdemu.
Czytam „Pasażerkę ciszy” Fabienne Verdier, historię Francuzki, która
spędziła dziesięć lat w Chinach ucząc się sztuki kaligrafii, zgłębiając kulturę
i język mieszkańców, przybliżając nam historię współczesnych, pomaoistycznych
Chin. Książka niezwykle wciągająca i pouczająca. Chiny w ogóle od jakiegoś
krążą wokół mnie, zobaczymy, co się z tego wykluje.
Ostatnio obserwuję jak moja produktowność a. ) Spada, b. ) Zależy od pory
dnia. Spada, ponieważ biczuję się w myślach, aby napisać artykuł, pobawić się
edycją zdjęć, cokolwiek poza pisaniem mejli czy siedzeniem na fejsie, a de
facto czas mi przecieka między palcami i kolejny dzień zamykam z zerowym
dorobkiem literacko-intelaktualnym, jakimkolwiek prócz przygotowywania się do
kursu Celta, który o dziwo idzie mi. Nie pod górkę, nie prężnie, ale całkiem
regularnie.
W ciągu dnia mam niemal setki przemyśleń, złotych myśli, pojawiają się
pomysły, i nawet jeszcze koło 18 jestem w stanie cały ten materiał produktywnie
spisać w formie elektronicznej lub papierowej, ale już po 20 energia, zapał i
moce twórcze siadają totalnie i spełzam na niczym.
Codziennie powtarzam sobie "Jutro będzie lepiej", i tym optymistycznym akcentem kończę, jutro nowy tydzień, dzień, kończę o 18, więc jest licha nadzieja, że zrobię coś więcej, niż posiedzenie na kompie, z podręcznikiem do angielskiego, Pasażerką ciszy etc, itd, itp.
siedzisz na fejsie?!
ReplyDeleteDem
tak, siedzą na twarzy. dodajmy się.
ReplyDelete