Posts

Showing posts from November, 2011

GG 10817922 "polski mental mnie przerasta"

Image
Post będzie po polsku, bo akurat jestem w kraju z 'polskości' słynącym. Długo wyczekiwana, ba w zasadzie jeden z 'hajlajtów'' i powodów wyjazdu do PL, wizyta u dentysty dostarczyła mi 'Day of Wacko (czyli Dzień świra, od razu przepraszam za wszystkie 'ponglizmy') feeling'. A zatem, wizyta na 14, pojawiam się troszkę przed, wchodząc kłaniam się doktorowi, ten zaś mija mnie bez słowa (buc jakiś?). Równo o 14.01 wszyscy pracownicy gabinetu, łącznie z recepcjonistkami, znikają w pokoju przy poczekalni, aby celebrować czyjeś urodziny. Słychać konsumpcję ciasta, zaparzanie kawy, do tego 'ochy' i 'achy'. Czekam i myślę, że przynajmniej recepcjonistka mogła powiedzieć przykładowo 'proszę chwilę poczekać, doktor ma przerwę'. Cokolwiek, ale nie powiedziała. Więc czekam dalej, analizuję pomalowaną na pomarańczowo tapetę (pewnie celowo na rozśmieszenie pacjentów wybrali taki mało 'szpitalny' kolor) i jakąś dziwną makietę zrobioną ...

use and abuse

Image
Dostałam gwizdek. Z dedykacją jak na załączonym obrazku. Nic tylko jeździć i gwizdać. Wczoraj o mały włos nie przejechałabym gościa. I nawet nie było by w tym mojej winy. Dlaczego? Bo jechałam na zielonym a ten jeleń nawet się nie obejrzał przechodząc przez ulicę. Syndrom żyrafy na wybiegu (lub jelenia na.. też na wybiegu). Dziś był dzień z serii 'lubię tę pracę': niemal w ciągłym ruchu, zmęczenie nóg, wyprzedzanie na drodze i pchanie silne na pedały. Sweeet... P.S.I. Mały update: Wraz ze mną na skłocie jest 8 kurierów. Sweeet.. P.S.II. Gunther, dzięki za gifta!

Whooo, cars man, whyyyyyyy?

Image
7-my tydzień na kurierce. Zaczyna się robić smutno. Szaro, MISTycznie (od 'mist' jak mgła, bynajmniej nie chodzi o metaforyczno-mistyczny aspekt kurierki, bo taki po prostu nie istnieje, przynajmniej dla mnie) i wietrznie. Wiatr równa się zimno, a ja póki co nadal nie dorobiłam się 'wiatrostopu' (tzw. windstoppera ma się rozumieć), więc jak czekam na kolejne zlecenie z książką na ławce, to najzwyczajniej w świecie marznę. A aby nie marznąć, wynajduję różne miejsca na tymczasowe przechowanie, przy okazji natrafiam na fajne kafejki, jak np St Ali na Clerkenwell Road czy niezliczone zielone skwerki, niektóre z nich, niestety, zamknięte dla publiki jako tzw. private gardens (zwłaszcza w zachodnie części Londynu, grr...). Na głównych artyleriach turystycznych ludzie łażą niczym żyrafy na wybiegu w zoo (albo święte krowy na ulicach New Delhi), czyli zero koncentracji na tym, co się dzieje wokół, żucie liści (metaforyczne) i powolne snucie się po sawannie (w tym wypadku ulicy ...

z szuflady 2/from the bottom of bullocks 2

Image
czyli iberyjsko, francusko, wakacyjnie i streetartowo. that is (s)iberian, french, streetart 'n' summer part 2.