unlucky tuesday theory

Kilka dni temu wróciłam z wyluzowanej Barcelony i niemal od razu wpadłam w stresujące sytuacja codziennego życia w Londynie. Pokój w wegańskim domu, który zdecydowałam się (o dziwo) wynająć, zwalnia się dopiero za 3 - 4 tygodnie, czyli kontynuuję moje wieczne waletowanie u znajomych. Aktualnie w nowej odsłonie - południowy Londyn. Coraz bardziej uzmysławiam sobie, że nie wiadomo jakbyś się nie starał/a być fair, zawsze trafisz na jakiegoś debila na swojej drodze. Wczoraj ktoś mnie potraktował w strasznie chamski sposób,i mam wrażenie, że w tym mieście nie trudno o takie osoby. Poza tym zepsuł się mi dysk przenośny, zaś odzyskanie i skopiowanie w serwisie to wydatek rzędu 100 funtów:/

Wczoraj był wtorek, czyli potwierdza się teoria pechowego 'unlucky tuesday' jak zwykłam go nazywać. Nie wiem, gdzie spędzę przyszły wtorek, ale postaram się być z dala od ludzi, od komputera i telefonu, by zminimalizować krążące nade mną fatum.

Nie narzekam jednak. Przywiozłam z Barcelony dwa suweniry (poniżej).






Since 22nd of March 2011 every second Tuesday tends to be very unlucky to me. First unlucky day ended up with visit in hospital, I got stolen wheel from not even mine bicycle and got evicted from squat in Leyton. Next, two weeks later I again faced two housing rejections. Then decided to go abroad to take breath and rest from London. I came back three days and seems that I've been dogged by ill fortune. Just when I had decided to rent a room in a vegan house with friends of mine, it turned out that the room will be available not in one week but up to 3 - 4 weeks. So I still crash friends' places. Yesterday I took my broken portable hard drive (which has all my data) to repair shop and service man explained that recovering data would cost at least 100 quid :/ Later that day somebody was very nasty to me just out of nothing.

I collect all these coincidences and misfortunes that happened to me in last 6 weeks and I am trying put them together, so I could draw an interpretation from it. No luck so far. Nobody said it's gonna be easy however sometimes I feel simply overwhelmed by incidents I have to face.
I am really thankful tough that Imanaged to meet few people here I can always rely on.

p.s. Pictures above are my 'souvenirs' from Barcelona. Czech 'upřímnost' stands for 'honesty'.

Comments

Popular posts from this blog

Personal Landmarks: A Map of Trauma in London

ADO starfish

Three weeks into my Panchakarma retreat