Przed dwoma tygodniami miałam tzw. unlucky tuesday. Ostatni wtorek podobnie, tym razem jednak uderzył podwójnie w kwestie bytowe. Cóż, od momentu przeprowadzki tutaj nie miały się najlepiej, więc teoretycznie nic nowego. Wzloty i upadki. Potrzebuję zresetować umysł, opuścić London z niesprzyjającą aurą. Odpocząć innymi słowy. 40 funtów za autokar tam i z powrotem do Paryża. Środa. 5 dni w trybie ‘reset’.

Poza tym staram się zabić czas. Czytaniem, wysiłkiem fizycznym, spotkaniami z ludźmi, internetem i chodzeniem po galeriach. Mogę przyznać, że nowoczesna sztuka w wykonaniu londyńskich hipsterów zaskakuje przerostem formy nad treścią a przede wszystkim wygórowanymi cenami.

Ludzie są po prostu ludźmi. Nie liczy się na ile w porządku jesteś, na ile nie przeszkadzasz nikomu, ale na ile jesteś towarzyski/a, nie odmawiasz jointa i siedzisz w living roomie gadając o przysłowiowej d**** maryny. Zawsze natrafisz na jakiegoś buca.

nudny SxE dzieciak.


Comments

Popular posts from this blog

Personal Landmarks: A Map of Trauma in London

ADO starfish

Three weeks into my Panchakarma retreat