a homeless dog in limbo

Jestem bezdomnym psem. Nie żeby słowo 'bezdomny' czy 'pies' miały znaczenie pejoratywne, a wręcz przeciwnie. Psy zawsze ceniłam bardziej niż koty, a swoista bezdomność daje mi nieukrywaną radość i, prozaicznie, poczucie wolności. I chociaż nie wiem jak długo mogę zostać na Dove Row, to jakaś durna nadzieja i poczucie życiowego fuksa (i jeszcze wewnętrznego 'czuja') podpowiadają mi, że zostanę tu na jakiś czas.

Co więcej, w pewien sposób jestem zawieszona między dwoma adresami. Oficjalnym i mniej oficjalnym, jeszcze jest ten najoficjalniejszy adres, na który przychodzi moja poczta, ale już dawno zerwałam kontakt z realiami pomieszkiwania na Ealingowym Polaczkowie.

Tak więc siedzę z kompem w nie swoim pokoju, gdzie w zasadzie tylko śpię, i gdzie nawet rzeczy swoich nie mam. Jedzenia też mam więcej na biurku w pracy, aniżeli tutaj, w końcu spędzam tam najwięcej godzin w ciągu dnia.

Freedom is a state of mind. A przynajmniej mój umysł jest w takim stanie.

Comments

  1. hej! ostatnio pochłania mnie blogerska aktywność. Twój blog ma Page Rank 3! To bardzo nieźle. Mogłabyś zarabiać na swoim blogu - mówi Ci to koleżanka pracująca (jeszcze przez tydzień) w pozycjonowaniu stron internetowych.

    ReplyDelete

Post a Comment

Popular posts from this blog

Personal Landmarks: A Map of Trauma in London

ADO starfish

Three weeks into my Panchakarma retreat