abolish restaurants?

Jakiś czas temu wpadł mi w ręce biuletyn(wydany nie wiadomo gdzie i nie wiadomo przez kogo)o takim właśnie intrygującym tytule (ang. 'obalić restauracje'). Czytając treść biuletynu nie mogłam się nadziwić stekom bzdur, które się w nim pojawiły. Lekturę tę określiłabym jako stricte nierealistyczną i nad wyrost przesadzoną anarchistycznie.
Do czasu.
Bo osadzona w nowej roli, tzn. skrobiąc marchewkę i siekając imbir, w myślach skaczę po białych kartkach biuletynu i co rusz przypominają mi się poszczególne akapity. I zaczyna docierać do mnie jak wiele z przeczytanej lektury okazuje się być prawdą. Bo niby fajnie trafiłam: jedna z najlepszych restauracji wegańskich w mieście X, sympatyczni ludzie, menadżerka dająca każdemu szanse, w skrócie jedna z fajniejszych opcji pracy dla wegana/ki.
Mimo to w środku czuję się zdegradowana. Pewnie to moje ambicje dobijają się całą siłą do rozsądku. I muszę przyznać, że wygrały. Żadna ze mnie zapalona kucharka nie jest(kto mnie zna, ten wie), ideę weganizmu można promować na 100 innych sposobów, a i ambicje jestem w stanie zaspokoić będąc w tym miejscu.
Tak więc odchodzę i jestem w punkcie 0.

Przypomina mi się zeszła jesień. Bardzo ciężka zresztą, długa, zimna i mroczna.
Oprócz życiowych miraży i spadków temperatury musiałam zatroszczyć się o egzystencjalną stronę pobytu w Pradze. Szukałam pracy, j-a-k-i-e-j-k-o-l-w-i-e-k pracy i w końcu Pan Tłumaczenie okazał się mym głównym źródłem dochodów i gwarantem dalszego pobytu w Pradze.

Właśnie. Idzie zima. Czas Sigur Ros i herbaty. Dużo gorącej (najlepiej zielonej!) herbaty.

Comments

  1. Szukaj i odnajduj! Znad jaśminowej_iti_

    ReplyDelete
  2. dawaj na kurierke!! ;-P jakkolwiek, trzymam kciuki. pozdro

    ReplyDelete

Post a Comment

Popular posts from this blog

Personal Landmarks: A Map of Trauma in London

ADO starfish

Three weeks into my Panchakarma retreat