Краљево

Po dwoch dniach w Belgradzie wyladowalam w Kraljevie, u Vojkana i Nikoli, znajomych poznanych rok temu przez CouchSurfing. Ale jeszcze kilka slow o Belgradzie, o tamtejszej architekturze i kawie.

Sama kawa moze nie zasluguje na miano typowo belgradzkiego przysmaku, ale kawa w Serbii, tzw. kawa po turecku... Mmmm... Moze nie tak aromatyczna jak ta z kardamonem, ale dla mnie wystarczajaco pociagajaca by co najmniej dwa raz dziennie delektowac sie jej smakiem. Kawa i Balkany. Ewidetnie dobre polaczenie.

Nie potrzebuje zbyt wiele, wystarczyly szare belgradzkie kamienice, niektore czesciowo zniszczone po bombardowaniu w 1999 roku, i tutejsza odmiana secesji. Tez w szarej, zakurzonej osnowie, ale takie miasta chyba bardziej do mnie przemawiaja niz np. odrestaurowany Wieden.

Opuszczajac Belgrad zobaczylam konie pasace sie na lace przy autortradzie. Konie nalezace do stacjonujacych nieopodal Romow. Pierwsza mysl: Anarchisci jakich malo. Musze to napisac: LOL.

Jutro Sarajewo (chyba, ju never nol).

Comments

Popular posts from this blog

Personal Landmarks: A Map of Trauma in London

ADO starfish

Three weeks into my Panchakarma retreat