P.R.A.H.A by S.P.R.I.N.G

Miało być o Portugalii, ale będzie o Pradze. O wiosennej Pradze dodać trzeba. Na dysku D mam całkiem spory magazyn zdjęć z zeszłorocznej praskiej wiosny. Ostatnimi czasy dysk D uległ lekkiemu zakurzeniu i nawet w tej chwili przechodzi gruntowną defragmentację, więc aby kiedyś zrobione zdjęcia całkowicie nie odeszły w zapomnienie, postanowiłam wkleić kilka z nich.
Czasem pokazują Pragę od d*** strony, ale przecież to miasto nie składa się z przeklętego mostu Karola i Hradczan. Praga to nie tylko tysiące hospod z tanim piwskiem i stragany z badziewiami przy ulice Karlowej.

Nie, nie i jeszcze raz nie.

Wystarczy przejść się za dworzec w stronę Žižkova, aby zobaczyć ułamek prawdziwej Pragi. Pragi pełnej lokalnego kolorytu (włączając w to niemierną wręcz popularność psów rasy pudel, a już w ogóle pudli w rozmaitych psich swetrach, kurtkach i powłokach na sierść), mieszkających tu na stałe obcokrajowców (z przeważającą liczbą wiecznie narzekających Amerykanów) i oczywiście Pragi wypełnionej po brzegi świetnymi okazami architektury.

..................................................................................

Poranek. Zimny, bo grudniowy. Nuselák czyli Most Nuselski.
Moja dzielnica notabene.



Droga przez park, za drzewami fragment Letohrádku Hvězda, tzn. Letniego pałacyku zbudowanego na planie gwiazdy. Warto.



Pocztówkowy widok ze wzgórza Petřín na Malą Stranę. Jak do tej pory najlepszy punkt widokowy w Pradze, ale szukam dalej.



Nie tylko drzewa puszczają pąki. Tutaj rozkwitli nawet ludzie, a tak naprawdę chodziło o akcję promocyjną producenta wód Korunní. Zdjęcie wykonane w maju, woda nazywa się Májová. Żeby nie było.



Demonstracja przeciwko budowaniu tarczy antyrakietowej w Czechach. Wiadomo, że się udało. Marzec 2009.



Widok z "d" strony. Dla mnie TA strona jest akurat całkiem w porządku. Smíchov



Cmentarz Żydowski. Bynajmniej nie ten na Josefovie, ale na Žižkovie.



Z powodu analogii nazywam je "norské domky". Ponownie Smíchov.



Przyznam, że jest to najpiękniejszy cmentarz jaki znam. Olšanské hřbitovy.



W tej dzielnicy mieszkał Hrabal i takich właśnie skansenach miejskich czerpał inspirację do pisania prozy. Oczywiście inspiracja była zaprawiona porządną dawką piwa. Libeň.



Najlepiej zwiedzać na rowerze. Miśki poniżej zdają się to aprobować. Zličín.





Na koniec "ukázka z žižkovské architektury".



................................................................................

P.S. Słowa przybierają postać czynów. Na tutejszym skłocie jest możliwość korzystania z ciemni! Pozostaje załatwienie materiałów do wywoływania fotografii i mogę działać!

A propos, byłam dziś na koncercie świetnej kapeli ze Stanów - Sinaloa. Koncerty zespołów tego pokroju [wspomnę, że kapelka jest spod skrzydeł Ebullition rec.]mają niepowtarzalny klimat, a już w ogóle jak odbywają się w piwnicy. I tak było tym razem. Abstrahując od walorów muzycznych koncertów, muszę dodać, że jak zwykle dobrze spisałam się w swojej roli tzn. zawodowe podpieranie ścian (do usług oczywiście).
Praska scena hc zdaje się być niedostępna a ja nie należę do wirtuozów konwersacji. "Ahoj jsem Emi a jsem z Polska. Yyyy..." Czyż nie brzmi to co najmniej idiotycznie, aby takie słowa mogły przejść przez gardło? Prędzej struny głosowe dostaną paraliżu i wyjdą z tego jąkające się czechy-śmiechy. Nie żeby mi to spędzało sen z powiek, jednak czasem fajnie jest mieć obok siebie ludzi o podobnym światopoglądzie, powymieniać się niusami muzycznymi czy po prostu 'bloumat se' po mieście bez celu.
Wystarczy. Zamykam Księgę Skarg i Zażaleń, czas nadrobić zaległości w spaniu. Čauky!

Comments

  1. Olšanské hřbitovy, przyznam, że najlepszy cmentarz jaki znam, too.
    sikora :)

    ReplyDelete

Post a Comment

Popular posts from this blog

Personal Landmarks: A Map of Trauma in London

ADO starfish

Three weeks into my Panchakarma retreat