Z cyklu pierwszy wpis: Praga i turyści.

W hotelu, w którym pracuję, a właściwie w jego części, gdzie często się pojawiają goście, dziś usłyszałam:
- Have you got a “wake up call”service?
[myśl 1: po co tej kobiecie budzenie na telefon, skoro ma opcję budzenia w swoim telefonie komórkowym??]
Obsługa, równie zaskoczona pytaniem, wyjaśnia, że mimo, iż takiej usługi nie ma, to ktoś do niej specjalnie rano zadzwoni.
Kolejno nastąpiła rezerwacja na jutro wycieczki z przewodnikiem pt. Jewish quarter tour.
- Does the price include dinner?
[myśl 2: a czy wokół jest mało restauracji? Czy płacąc za oprowadzanie po Josefowie przez bite 2-3 godziny, naprawdę można oczekiwać oferty all-inclusive?]
- Is this really Jewish quarter tour?
[myśl 3: z pewnością nie jest, z pewnością rodowity Anglik nie zrozumiał o co chodzi Angielce]
Na koniec rozbrajające pytanie:
- Where can I drink coffee?
I polecono jej Starbucks’a.
Czasem mi się wydaje, że im bardziej człowiek jest zmanierowany przez sam fakt posiadania pieniędzy, tym więcej wymaga, i w tym większym stopniu zdaje się zależny od usług, a tym samym od ludzi wykonujących te usługi.
Paranoja. I podróż sprowadzona do pójścia wyłącznie tam, gdzie są tour guides, zjedzenia tam, gdzie jest recommended i wypicie tego, co jest universal.
Na koniec moi ulubieńcy. Piękny okaz gimnastyki.