2018 pod osiemnastką

Ten rok spędziłam pod osiemnastką. Tak w skrócie rok 2018 pod osiemnastką właśnie, tak symbolicznie i nie do końca fantastycznie.

Ten rok w ogóle jakoś nieszczęśliwie i niefajnie się zaczął, przywitany w mało rozrywkowym stylu, ze świadomością, że moja babcia jest ciężko chora i że, muszę wyprowadzić się z fajoskiego i domowego Kentish Town. 

Przenieśliśmy się, wtedy jeszcze "my", ja i mój były chłopak znaczy się, do malutkiej kawalerki, niecałe dwa miesiące po przeprowadzce rozeszliśmy się, w międzyczasie odeszła moja babcia, no i rzuciłam pracę.

W ciągu sześciu tygodni emocjonalnej sinusoidy udało mi się znaleźć nowe zatrudnienie, hip hip hurra, ale... Ale byłam tam niecałe 5 miesięcy. Miałam dość menadżera, który za wszelką cenę starał mi się wmówić, jakim to nie jestem złym pracownikiem, jakie mam słabe statystyki i generalnie starał się wcisnąć mnie martensem w ziemię. Innymi słowy dochodziło do sytuacji mobingowych i w tym samym czasie mój manadżer z pierwszej firmy pojawił się z super propozycją...

I w tym punkcie jestem, mam tzw. dream job, pracę o której marzyłam, za wypłatę, którą sobie zażyczyłam i ... 15 minut na pieszo od domu, co jest nie lada luksusem jak na warunki londyńskie.

Jak to bywa w życiu, wymarzona praca czy wymarzony chłopak niekoniecznie są bez wad i ja wylądowałam w raczej mało atrakcyjnym wizualnie biurze, gdzie sukcesem jest znalezienie czystego kubka i jedyna kawa w asortymencie to instant Nescafe. Ale za to mam tam fajnych ludzi, pole do popisu i swój własny gang kurierów na rowerach, którzy podążają za moim głosem na radiu ze wschodu na zachód Londynu.

Czasem tracimy perspektywę i zbytnio wybiegamy w przyszłość lub zbytnio grzebiemy w przeszłości, nie żyjąc tym co jest tu i teraz. To moja przypadłość, dlatego staram się codziennie doceniać, to co mam, gdzie mieszkam, no i cały czas pracuję nad życiem w teraźniejszości.

Jakiś czas temu przeszłam terapię kognitywno-behawioralną, nie powiem, żebym była dobrą pacjentką i skrupulatnie słuchała poleceń terapeutki, ale wiem, że dała mi narzędzia, które mają mi pomóc i tylko ode mnie zależy na ile opanuję ich użycie.

To zabawne uświadomić sobie, że nie żyjesz tym co tu i teraz, ale tym, co ma się wydarzyć, co zaplanujesz, ale... jest tyle czynników, na które nie mamy żadnego wpływu, które mogą rzutować na nasze plany i nic z nich może nie wyjść.  

W którymś momencie mojej edukacji byłam numerem 18 w dzienniku. Ale tylko na chwilę, bo potem spadłam na mój ulubiony numer, 17 i tam już pozostałam do końca liceum.

Poprzedni adres definiował mieszkanie numer 8, jakoś bez emocji mnie to ruszyło, ot szczęśliwy numer dla Chińczyków i przy okazji symbol nieskończoności w matematyce. Niestety musiałam się wynieść spod tamtego adresu, był rok 2018 i trafiłam pod osiemnastkę właśnie.

Ten rok w ogóle nieszczęśliwie się zaczął i jakoś powitałam go bez emocji, i może to był znak, może w tego Sylwestra powinnam zaszaleć zamiast organizować się kameralnie.

Przeprowadziłam się pod tę 18tkę, ledwo co wypakowałam i świat zaczął się sypać. Babcia, chłopak, praca... Efekt domino. Zostałam jednak pod osiemnastką, znalazłam pracę, zaparłam się, że zostanę za wszelką ceną, postaram się o trwałą rezydenturę i wtedy wyjadę.

I jestem w październiku, po kolejnej zmiany pracy (nawet nie pytaj), papiery na rezydenta nadal nie wysłane, choć aplikacja wypełniona... Ale... byle do przodu!

Comments

Popular posts from this blog

Personal Landmarks: A Map of Trauma in London

ADO starfish

Three weeks into my Panchakarma retreat