Long time no write
Trudno
uwierzyć, że nie pisałam tu od ponad roku. Nie jestem w stanie
zliczyć ile razy miałam świetny pomysł na posta tudzież
rewelacyjne przemyślenia, które na koniec schowałam do szuflady.
Miałam w planie chociażby opisać to jak fajnie jest być bez pracy
i jaka to ulga odejść ze znienawidzonej (niemal! Choć nienawiść
to mocny termin, którego staram się unikać) firmy. To było w
marcu, później nastąpił celabracyjny wyjazd do Meksyku i na
koniec po dwóch tygodniach okupowania kanapy, praca znalazła mnie
sama.
No
właśnie, miało być tak pięknie, blisko, nienajgorzej płatnie i
przede wszystkim w znanym biznesie kurierskim... Wyszła z
tegoprzedmiotowa rola ograniczająca się do wklepywania w system
prywantnych paczek, umieszczania ich w szafce a następnie wydawania
korpoludkom, których hobby to przede wszystkim zakupy online. Na nic
moje doświadczenie, pasja związana z nazewnictwme ulic, co najwyżej
miałam szansę zabookować komuś kuriera. Do tego doszedł szef
rodem z kreskówki Family Guy, rubasnzy grubasek z seksistowskim
poczuciem humoru i co najgorsze, sinusoidą humorów, w zależności
od pozionu stresu serwuje głupie żarty, nabija się z innych lub
zdyszany lata po pokoju rzucając F*CKami co drugie słowo.
Drugi
współpracownik przypomina syna Pettera Griffina ze wspomnianej
kreskówki, Chrisa. Też przy tuszy, wszystko przyjmuje bez
pośpiechu, byle wolniej, byle się mniej zmęczyć, tudzież zrzucić
obowiązki na mnie. Kolejny współpracownik to wiecznie sfrustowany,
wiecznie na telefonie z Fedexem (firma kurierska), powtarzjąc w
nieskończoność, że tym razem to już na pewno pzrestanie
korzystać z ich usług międzynarodowych. Powtarza też, że ludzka
głupota go dobija, że kurierzy go dobijają, że de facto to jest
takim sfrustowanym perpetuum mobile. Ostatni członek tej
dysfunkcyjnej rodziny to tzw. dyfuzor, elokwentny, oczytany i w tym
całym szaleństwie, jedyny relatywnie spokojny element w tej
sfrustowanej mozaice charakterów.

Trzy
tygodnie temu powiedziałam DOŚĆ tej sytuacji, wolę dobrowolnie
zrezygnować ze stanowiska i szukać lepszego zajęcia. Uff! Zostało
mi dwa dni, od poniedziałku jestem wolnym człowiekiem, szukającym
wymarzonej pracy. No właśnie, ale jakiej? Nie wiem co chcę robić,
ale wiem co potrafię, i (to zabrzmi najwinie) że chciałabym
pracować z nazwami ulic i kodami pocztowymi, po części kierując
się zapoczątkowana fascynacją tym tematem w trakcie studiów (ach
ta słynna praca magisterska nt. semantycznej motywacji nazw praskich
ulic...).
Także,
pozdrowienia z kanapy i rychłego przeczytania.
Dobrze Cię widzieć.
ReplyDeleteG.