Przemyślenia na luty
Dwa lata temu byłam w zupełnie innym miejscu. Dosłownie i w przenośni. Byłam w Tajlandii i w innym punkcie życiowym. Mimo pobytu na wolontariacie jako nauczycielka, mentalnie cały czas pozostawałam na kurierce rowerowej. Wiedziałam, że wrócę do Londynu, wrócę na rower, do znanych twarzy i stworzonego bezpiecznego świata (chociaż wcale bezpiecznie po powrocie nie było - wróciłam spłukana, z widmem ewikcji skłotu i naciągnęłam ścięgno). Rok później ponownie wyjechałam, tym razem do Chin; znów pożegnałam się ze znanym środowiskiem, wiedząc, że podejmuję się kolejnego wyznania na dwa miesiące a po powrocie czeka mnie miękkie lądowanie. Brakowało mi londyńskich zakątków, kurierskiej kliki, mojego mikroświata po prostu. Dotarło do mnie, że cała ta otoczka składa się na część mojej tożsamości. Myliłam się. Z roweru przesiadłam się za biurko, nadal w tym samym kurierskim sosie, jednak z upływem czasu ten pierwiastek zaczął słabnąć, jakbym wypadła z gry po prostu. Nie brakuje mi s...