z rozmyślań po kolacji
Moja działalność blogowa (wraz z fotograficzną) zamiera. Czy wynika to z obawy, że nie mam nic ciekawego do powiedzenia, czy do kogo to trafi, czy faktycznie nie dzieje się u mnie nic wartego opisania, czy po prostu wszystko skrzętnie chomikuję dla siebie. Nevertheless, właśnie zdałam sobie sprawę, że już napisałam posta o podobnym wydźwięku. Kurierka w Londynie robi się mniej przyjemna, z dnia na dzień coraz chłodniej, BBC straszy coraz to surowszymi prognozami pogody typu „wintry shower” czyli nie dość, że mokro (choć przelotnie, ale i tak), dosadnie, to jeszcze z zimowym powiewem. Brr. W ramach równowagi, w domu rozgrzewam się grzejnikiem, herbatą, oczywiście kotem, i ostatnio tzw. onesie, czyli jednoczęściowymi śpiochami polarowymi, które jako wyjątkowo dobrze zapowiadajacy się przetrwalnik zimowy i zapewne survivalowy, polecam każdemu. Czytam „Pasażerkę ciszy” Fabienne Verdier, historię Francuzki, która spędziła dziesięć lat w Chinach ucząc się sztuki kaligrafii, z...