Tak naprawdę powinnam być i w zasadzie jestem szczęśliwym człowiekiem. Bo moje życie wygląda dokładnie tak, jak sobie wyobrażałam mając lat 6, potem 16naście aż w końcu dwadzieścia6: Mieszkam sama i mieszkam z kotem.
Do tego mieszkam w zajebistym, przestronnym pokoju z 3 oknami i widokiem na drzewo i oplatający je bluszcz, i jakby jeszcze tego było mało, mieszkam w jednym z najzajebistszych miast na świecie. A do tego w szafce czeka na mnie świeża dostawa ubóstwianych przeze mnie wegańskich żelek prosto z Niemiec. I przy tym wszystkim blednie moja frustracja z przemijającego szybko i bezpowrotnie czasu, czasu przemijającego z wiatrem i przepływającego między palcami. Bledną codzienne starcia z szukaniem superdżobu, rehabilitacją złamanego ramienia i nawet poczucie nicnierobienia całymi dniami, nierobienia niczego w zasadzie przez dzień cały.
A do tego sFiXowałam swój rower. Żyć nie umierać, nie?
A do tego sFiXowałam swój rower. Żyć nie umierać, nie?
No to pięknie. Gratuluję fixacji :).
ReplyDelete