Posts

Showing posts from April, 2011

Przed, po i w międzyczasie czyli in the meantime travel

Image
Najpierw był Paryż. Ze swoim ulicznym przepychem, wieczornym zaleganiem na polach marsowych i totalnym poczuciem beztroski. I dużą ilością zdjęć (patrz niżej). All photographs were taken by Chris, check out his website: http://bwyh.wordpress.com/ Potem był Londyn. Dwa dni przenoszenia swoich rzeczy w bezpieczne miejsce, dwa dni niepewności, spania na zaprzyjaźnionym skłocie, i wiem, że po powrocie czeka mnie ostateczne rozwiązanie kwestii mieszkalnej. Jestem w zrelaksowanej i tętniącej życiem Barcelonie. Zalegam na sympatycznym polskim skłocie z ekipą, która żyje z robienia gigantycznych baniek mydlanych i skippingu (lokalnie zwanego ‘recyklingiem’). Przez skłot przewala się mnóstwo ludzi, jeszcze więcej poznaję chodząc na różne akcje i skłoty, co nadaje tempa pobytowi tutaj, i tak np. w piątek nieoczekiwanie wylądowałam o 1 w nocy w domu dopiero co poznanej meksykanki z Teksasu, która katowała mnie winylami typu ‘Schoolgirls’ i opowieściami o koreańskim romansie. A potem pojechała...

Celá Paříž. All Paris. Cały Paryż

Pod takim tytułem sprzedaje się Paryż na stoiskach z souvenirami. Souvenirów w brud, najczęściej w formie ejflowskiej ikony. 4 breloczki w cenie 1 euro pod wieżą. Good deal? Mam za sobą 3 dni tzw. hangoutu z rozrywkowym Joelem, wyluzowanym Zackiem i bliskim kolegą z Niemiec, którego znam jeszcze z 'praskich' czasów. W między czasie miałam okazję przypatrywać się złodziejskiej praktyce 'na bransoletkę' w dzielnicy Montmartre, jeździłam na deskorolce po Champs - Elysees, jeździłam też na gapę w metrze i co najważniejsze odpoczęłam od wszystkich negatywnych wydarzeń z ostatnich tygodni w Londynie. Take a breath. Clear your mind. Take a rest. CouchSurfing to super sprawa. Thank you Chris for a meeting!

life goes on

biegam, pływam, skaczę, byłam na hapkido, na bbq, na performensie, jeżdżę kolażówką, odwiedzam skłoty, szukam pustych budynków, szukam jedzenia na śmietnikach, błąkam się po stoke newington, rozwiązuję kwestie mieszkalne, poznaję ludzi i jeszcze raz poznaję ludzi. spotykam się ze znajomymi, słucham sigur rós, czytam książki, siedzę w parkach i w końcu znalazłam cs hosta w paryżu. podejrzewam, że ostatnio nie tylko grunt mieszkalny tracę pod nogami, ale i emocjonalnie bywa krucho, jednak jak to mówią lokalni 'life goes on', więc staram się być zajęta i nie myśleć za wiele. codzienność gejms testerki, która ma dejs of innymi słowy.
Image
Przed dwoma tygodniami miałam tzw. unlucky tuesday. Ostatni wtorek podobnie, tym razem jednak uderzył podwójnie w kwestie bytowe. Cóż, od momentu przeprowadzki tutaj nie miały się najlepiej, więc teoretycznie nic nowego. Wzloty i upadki. Potrzebuję zresetować umysł, opuścić London z niesprzyjającą aurą. Odpocząć innymi słowy. 40 funtów za autokar tam i z powrotem do Paryża. Środa. 5 dni w trybie ‘reset’. Poza tym staram się zabić czas. Czytaniem, wysiłkiem fizycznym, spotkaniami z ludźmi, internetem i chodzeniem po galeriach. Mogę przyznać, że nowoczesna sztuka w wykonaniu londyńskich hipsterów zaskakuje przerostem formy nad treścią a przede wszystkim wygórowanymi cenami. Ludzie są po prostu ludźmi. Nie liczy się na ile w porządku jesteś, na ile nie przeszkadzasz nikomu, ale na ile jesteś towarzyski/a, nie odmawiasz jointa i siedzisz w living roomie gadając o przysłowiowej d**** maryny. Zawsze natrafisz na jakiegoś buca. nudny SxE dzieciak.