DZIŚ chciałam napisać kilka słów, ale zaraz potem przyszła refleksja, że w sumie nie mam o czym. Bo o czym tu pisać? Na cały dzień zakopałam się w domu, zmuszając się do działań na rzecz zdobycia tytułu mgr, co oczywiście okupiłam nerwowym ogryzaniem paznokci i skórek wokół nich (prawdziwa plaga - kto mnie zna, ten może potwierdzić ten jakże paskudny nawyk). Ale udało się przebrnąć przez kilka tekstów i skleić kilka zdań w Wordzie. Uff. DZIŚ było takie nudne i nieatrakcyjne, choć muszę przyznać, że ostatnio moje praskie życie zaczyna nabierać tempa i głębszego sensu (chyba?). Znajomemu napisałam w e-mailu, że czuję się jak satelita, która krąży wokół kilku połączonych z sobą planet. I stopniowo zbliża się do nich, zataczając coraz węższe kręgi. Cokolwiek za tym stoi, tak to właśnie odbieram. Metaforycznie. Mam nadzieję, że uda mi się osiągnąć wytyczone mini-cele i tym samym coś sobie udowodnię. DZIŚ było szare i deszczowe. Więc z mozołem tkwiłam przed komputerem oddając się wyżej wymie...